Dobra wiadomość: nie trzeba biegać maratonów, by zapewnić sobie optymalną ochronę przed miażdżycą, a nawet jest to niewskazane.
Zła wiadomość: brak ruchu jest zabójczy i – niestety – niczym nie da się go zastąpić. Aktywność fizyczna była integralną częścią terapii dra Ornisha.
Na początek, przyjrzyjmy się co mają do powiedzenia na temat biegania naukowcy, po analizie stanu zdrowia tysięcy biegaczy amatorów:
https://heart.bmj.com/content/99/8/588.2
Najkorzystniejsza dla zdrowia była umiarkowana aktywność fizyczna: bieg o niewielkiej intensywności, 2 do 3 razy tygodniowo, zajmujący w sumie 1 do 2,5 godziny tygodniowo. Trzy wyjścia po 30-40 minut będą wystarczające. Osoby, które biegały znacznie więcej, miały podobne ryzyko chorób jak ci, którzy w ogóle nie wychodzili z domu.
Jest jeszcze jeden aspekt: siedzenie. Dużo wskazuje na to, że przedłużające się okresy bezczynności są dla ludzi zabójcze, bez względu na to, ile potem czasu spędzą na bieżni czy siłowni.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/13110075
Porównano dwie grupy mężczyzn, kierowców autobusów i kontrolerów biletów w tym samym mieście. Mieli takie samo wykształcenie, dietę, żyli w tym samym mieście, pracowali w tych samych godzinach. Jedni siedzieli, drudzy chodzili. I oni właśnie mieli dwukrotnie niższe ryzyko zawału serca.
Artykuł na ten temat:
https://healthytreatment.org/2022/08/18/sitting-is-the-new-smoking/
Nie jest do końca pewne, jakie należy wyciągnąć wnioski. Część naukowców uważa, że powinno się przerywać okresy siedzenia okresową gimnastyką podnoszącą tętno, inni z kolei, że wystarczy dużo chodzić po pracy. Póki co, nikt nie wie na pewno. Pewne jest, że praca siedząca podwaja ryzyko zawału serca. Być może, ale tylko być może, ratunkiem będzie przerywanie jej kilkuminutowymi przerwami na gimnastykę, a może trzeba zmienić pracę. Zresztą, przy biurku da się stać, co jest swego rodzaju kompromisem.